środa, 29 maja 2013

video games; trzy

Ból głowy rozrywa mi czaszkę, a głośny jęk Michała przypomina mi o jego obecności i całej wczorajszej nocy. Zastanawiam się, czy po prostu nie kazać Winiarskiemu wyjść, a sobie załatwić do końca życia pracę w kronice towarzyskiej, tak aby przypadkiem się na niego już więcej nigdy nie natknąć, lecz ciepłe ramię sprawia, że układam się tylko nieco wygodniej i wzdycham ciężko, na co on opuszkiem palca gładzi moją dłoń i to jest tak przyjemne, że rozpływam się jak nigdy dotąd przy Marku.
Ze słodkiego upojenia wyrywa mnie głośny trzask, czyjś piskliwy śmiech, a potem jeszcze jeden huk i głośny krzyk. Michał podrywa się gwałtownie, że osuwam się po śliskiej kołdrze na podłogę i nakłada bokserki, a potem wybiega; postanawiam nie być gorsza i w pośpiechu narzucam na siebie bieliznę i jego pomiętą koszulę.
Michał stoi w kuchni i wrzeszczy; wrzeszczy także Stefcia i jej przyjaciółka, Kasia, aż w końcu słychać jak sąsiad z góry wali czymś w podłogę, aby nas uciszyć. Zaczynam panikować, bo kompletnie nie mam pojęcia jak przedstawić córce mojego kochanka, którego uroda onieśmielała mnie samą, a co dopiero siedemnastoletnią dziewczynę, która miała prawo być rozchwiana emocjonalnie z powodu rozwodu rodziców. Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdybym spotkała takiego Michała w sypialni mojej mamy kilkanaście lat temu. O mój Boże, w tym ogromnym łóżku przykrytym ręcznie robioną narzutą z inicjałami moimi, brata i ojca, a potem pijącego kawę z obtłuczonego kubka taty. Nie, to byłby zbyt wielki wstrząs, jak dla mnie.
-Pójdę się ubrać.- mruczę nieśmiało i znikam w drzwiach od łazienki. Chwilę zajmuje mi opłukanie zmęczonej twarzy, rozczesanie włosów i wyciągnięcie z kosza na bieliznę ciuchów, które nie są skąpymi stringami i koronkowym stanikiem albo beznadziejnie rozwleczoną koszulą nocną.
-Mamo, mogę wejść?- Stefcia wchodzi do łazienki, patrząc na mnie karcąco, a ja wiem, że zasłużyłam sobie na coś więcej. Przecież powinnam teraz sprzątać, gotować i narzekać, że się nie uczy i znów robić jej wyrzuty że znów cuchnie alkoholem i papierosami oraz podejrzewać, że nie spędziła tej nocy grzecznie u Kasi w łóżku. Zamiast tego, w mojej kuchni siedzi skacowany, półnagi bóg seksu i nietrudno się domyślić, co tu działo się w nocy. Paskudna ze mnie matka.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że spotykasz się z Michałem Winiarskim?- zapytała z wyrzutem, a ja z wrażenia usiałam na wannie, próbując opanować drżenie rąk. Cholera jasna.
-Skąd ty go znasz?- sądząc po jej minie, było to naiwne pytanie. Zacmokała z wyższością, podziwiając swoje czerwone paznokcie.
-Wszyscy go znają. To światowej klasy gracz Skry Bełchatów, za którym ugania się cała Polska, a ty ukrywasz przede mną fakt, że się znacie. Naprawdę, dzięki mamo. Naprawdę przykro by mi było dowiedzieć się o tym z ciach, to takie żenujące.- aby się nie kompromitować bardziej nie zapytałam, co to są, do kurwy nędzy ciacha i nie skomentowałam informacji, że wszyscy się w nim podkochują.
-Stefa, to nie tak.- westchnęłam, zastanawiając się nad dalszą częścią odpowiedzi. Bo niby jak to było? Mam przyznać się dziecku, że po prostu zaciągnęłam go, albo on mnie, jak kto woli, do łóżka?
-Przygoda na jedną noc?- nawet nie mam siły jej okrzyczeć. To nie moje dziecko, tylko szatana.

-Naprawdę się cieszę, że przeleciałeś moją mamę. Ostatnio kompletnie zdziczała, ciągle tylko zastanawia się, co zrobiła nie tak i dlaczego ten nadęty burak odszedł.- niemalże widzę, jak wzrusza ramionami, chociaż stoję schowana między szafką na buty a wieszakiem na płaszcze, który dziwnie się chyboce.
-Nadęty burak?- Stefcia, mamusia cię kocha, pójdziemy na zakupy, cholera jasna, kupię ci te okropne żółte glany, będziesz mogła sobie zrobić piąty kolczyk w uchu, chodzić na całonocne imprezy i słuchać Iron Maiden na pół bloku, nie będę krzyczeć o te wszystkie banie z matmy, tylko błagam, nie mów mu o Marku.
-Mój ojciec. Nie pochwaliła się? Wystawił nas na bruk po tym jak 70E zaszła w ciążę, a moim zdaniem jak będzie miała tyle lat co mama, to zrobi się z niej włoski orzech. Już wygląda nieciekawie, z tym okropnym brzuchem i blond kudłami. Chyba że ci się takie podobają, ale nie sądzę. Wyglądasz na inteligentnego. Chociaż, mój tatuś też mi się wydawał. No powiedz, nie staje ci na widok byle cizi z solarium, która tipsami by ci oczy wydrapała?- nadejdzie kiedyś dzień, w którym ona zapłaci za te wszystkie dni, w których tak bardzo mnie skompromitowała. Tym razem naprawdę nie dam sobie wmówić, że to wszystko moja wina, bo ja przyprowadziłam tutaj Michała. Ona jest naprawdę zbyt wygadana i nie ma żadnych granic.
-Nie. Mój Boże nie.- wychrypiał Michał i już miałam wkroczyć do akcji, gdy znów zaczął coś tam mamrotać, a ja zamarłam, bojąc się głośniej wypuścić powietrze, aby nie uronić ani słowa.
-Kompletnie mi się takie nie podobają. Raczej wolę brunetki o delikatnych rysach i drobnej budowy, takie wiesz, malutkie. Z dużymi brązowymi oczami. I lokami, najlepiej czarnymi, a jak mają takie cudne wypieki na policzkach, to już jestem w niebie.-Stefa zachichotała głośno, a ja odniosłam wrażenie, że coś tu jest bardzo nie tak.
Wszystko nie tak zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy Marek odszedł, a teraz nie tak miało swoją kontynuację.
-Mama ma jeszcze pieprzyka pod okiem, tutaj o i jest naprawdę piękna, chociaż sama w to nie wierzy, a jeśli ją zranisz, to zginiesz marnie, a twoje jaja zawisną w Energii.- odgłos odsuwanego krzesła sprawił mnie w popłoch, więc wpadłam do kuchni, potykając się o własne nogi, a dwie pary oczu lustrowały mnie podejrzliwym wzrokiem.
-O Zenka się potknęłam.- wzruszyłam ramionami. W tym momencie zabrzęczał telefon Stefci i wybiegła jak poparzona, zostawiając nas samych, nieziemsko skrępowanych. Przynajmniej ja taka byłam i wiele dałabym za to, żeby Michał się ubrał, bo kompletnie mnie rozpraszał, paradując w bokserkach i świecąc tą cudowną gołą klatą.
-Zrobię śniadanie.- zakomunikował i wstał, przeczesując moje szafki kuchenne w poszukiwaniu różnych pierdów, takich jak mleko, jajka, szynka, pieczarki i byłam pełna podziwu, gdy znalazł suszone pomidory.
Omlet był prawie tak dobry jak usta Winiarskiego, a cisza tak ogromnie niezręczna, że aż włączyłam radio.
-Baśka, czemu mi nie powiedziałaś?- przerywa nagle jedzenie, spoglądając na mnie z wyrzutem, jakby to była moja wina, że nie dał mi wczoraj dojść do słowa, a ja naprawdę miałam zamiar wyznać mu wszystko i miałby pełne prawo uciec z krzykiem. Ale nie mogłam mu nic zakomunikować, bo skutecznie mi to uniemożliwiał ustami, dłońmi, nogami i torsem.
-Bo mieliśmy być tylko we dwoje.- zauważyłam, przypominając sobie to, co szeptał gardłowo i pośpiesznie do mojego ucha.
-Słuszna uwaga.- zaśmiał się, zagłuszając Lanę del Rey i rozmawiającą przez telefon Stefanię, a ja zastanawiam się, skąd on się wziął i czemu nie za niego wyszłam za mąż. Po chwili znów wyzywam się od beznadziejnych idiotek, bo odpowiedź jest  banalnie prosta: kiedy ja ciężko uczyłam się do matury, on kończył przedszkole; zapewne zyskam opinię pedofila, gdy ludzie się o tym wszystkim dowiedzą, a dowiedzą się, bo moja córka była straszną plotkarą: pewnie zaraz zadzwoni do Marka, mojej matki, a ona opowie kilku swoim koleżankom z klubu emerytek, te zaś, ogarnięte potworną zazdrością rozpowiedzą każdemu w promieniu kilometra i zostanę zhańbiona  w tym okrutnym mieście i jedyne co mi pozostanie to wyprowadzka do ukochanego, klimatycznego Krakowa.
Piętnaście minut po jego wyjściu wciąż dotykałam policzka, który pocałował na pożegnanie, wdychałam woń jego perfum i starałam się unormować oddech, a w uszach pobrzmiewały mi jego pożegnalne słowa.

Baśka, cudnie było. Mimo wszystko. 

środa, 15 maja 2013

video games; dwa


Mam wrażenie, że w redakcji wszyscy patrzą na mnie ze współczuciem pomieszanym z satysfakcją, że coś mi w życiu nie wyszło i chociaż Anka zapewnia mnie, że takie sytuacje są normalne i połowa moich kolegów i koleżanek po fachu jest po rozwodzie, to ja panikuję, doprowadzając wszystkich na skraj wytrzymałości.
-A ile z tych koleżanek zostawił mąż bo 70E jest w ciąży?- wyję w poduszkę, lecz skutecznie uspokajam się, gdy Anna grozi, że zadzwoni do mojej matki. Tej bestii nie chciałabym tu widzieć przez długi czas, bo lamentowałaby gorzej niż ja, podjęła się próby wychowania Stefci albo wytykała wszystkie błędy, jakie popełniłam. Nie omieszkałaby także przypomnieć, że ona dobrze wiedziała, co z tego Marka za typ, no to teraz mam za swoje.
Stefania natomiast konsekwentnie trzyma się zdania, że wszyscy faceci oprócz jej Wiktorka są żałośni, a ja nie chcę jej dołować, więc przytakuję tylko głową i przymykam oko na coraz dotkliwszy smród tytoniu, często przemieszany z alkoholem. Ale nie pytam, bo jestem wyrozumiałą matką, która ode tej pory ma stać się także ojcem.
Szef nie patrzy na mnie współczującym wzorkiem, może dlatego, że jest gejem, a takie rzeczy jak rozpad małżeństwa go nie wzruszają, albo zwyczajnie jest zbyt miły żeby wytykać innych palcami. Pół godziny później, wychodząc z jego gabinetu, nazywam go w myślach starym pedałem, który wcale nie jest przystojny i wcale nie pachnie najcudowniej na świecie. A to wszystko w ramach zemsty za wciśnięcie mi siłą biletu na mecz PGE Skry Bełchatów z kimś tam, zapewniając darmowe nadgodziny i nadzwyczajną rozrywkę bo Oskar jest chory.
Na hali wita mnie jakiś nieuprzejmy wąsacz rozstawiający mikrofony i te wszystkie inne przedmioty na których kompletnie się nie znam, od razu strofując mnie za piętnaście minut spóźnienia.
-O, Basia, dobrze że jesteś.- Krystian, redaktor części sportowej Radia, chwyta mnie za ramię i sadza na stołku, plącząc w miliony różnokolorowych kabli, przytyka mi mikrofon do ust, zakłada słuchawki na uszy, a ja tylko patrzę się na niego z niemym przerażeniem, bo moje siedzenie, oglądanie z uwagą meczu i zadanie kilku pytań zawodnikom po wszystkim zamienia się w coś dziwnego, czego na pewno nie chcę robić. Tym wieśniackim sposobem przez szefa geja zostałam wkręcona do komentowania meczu, o którym nic nie wiem. Wreszcie mam gorsze problemy odejście prawie byłego męża.
Kompromitacja to moje drugie imię. O ile używanie prostej terminologii i nie silenie się na jakieś wymyślne komentarze dotyczące siatkówki szef i Krystian są w stanie zrozumieć, o tyle samo nazewnictwo siatkarzy chyba doprowadziło ich do białej gorączki.
No ale czemu do cholery ten wąsacz rozstawił cały sprzęt tak, że nie było widać nazwisk na koszulkach zawodników, a ja pomimo szczerych chęci nie mogłam tego rozszyfrować?
Na boisku byli więc boski chłopczyk z cudownymi loczkami, niebieskooki bóg, sympatyczny pan z numerem dwa, najniższy i w innym ubraniu, gość z fryzurą na Biebera, prawdziwie męski i seksowny jakby się ogolił no i Karol Kłos, bo moja Stefcia była na jakiejś imprezie, na której on też dziwnym trafem się znalazł. Przynajmniej tyle.
Po tym wszystkim bałam się spojrzeć w oczy któremukolwiek z grających, lecz pchnięta przez Wachowicza, podeszłam do roześmianej grupy ogromnych mężczyzn hałasujących na pół hali. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy niebieskooki bóg odezwał się, a był to głos przesiąknięty erotyzmem i niezwykłą pasją. Mój Boże.
-Barbara Olesińska? Świetnie pani komentowała, chociaż Pawełka- tu następuje ,,przyjacielskie’’ klepnięcie w ramię, po którym delikwent dochodzi dziesięć minut do siebie- to pani skrzywdziła. On i Bieber? Teraz raczej gustuje się w One Direction.- na szczęście oni wszyscy się śmiali, a ja głupia nie miałam pojęcia co z sobą począć, bo tak wstyd było za te wszystkie bzdety, a po za tym zastanawiałam się, skąd oni o tym wiedzą. Może miałam szansę zostać mistrzem internetu jak Piotr Żyła?
Ciętej riposty nie posiadałam, zadałam więc im kilka durnowatych pytań, ciągle gapiąc się na niebieskookiego Michała, jak się dowiedziałam, który tylko uśmiechał się pogodnie.
Jakoś przetrwałam tyradę szefa, że wyrzuci mnie z roboty przy pierwszej lepszej okazji, który pojawił się dosłownie znikąd, przebrnęłam przez tłum kibiców, wyprostowałam się dumnie na chichot boskiego chłopczyka z cudownymi lokami i gdy byłam nieco pięć metrów od samochodu, z ulgą myśląc, że ten dzień wariata już się skończył, poczułam, jak coś mnie zatrzymuje. A raczej ktoś i tym kimś był sam Michał, zziajany, jakby przebiegł maraton.
-Wołałem panią.- uśmiecha się słodko, a ja nie mogę się powstrzymać i też wyginam usta.
-Żadną panią. Baśka jestem.- mruczę zażenowana i stremowana nieco bliskością Winiarskiego, gdyż czuję jego intensywne perfumy przemieszane z żelem pod prysznic, jakiego używał Marek. Przykre, że nawet stojąc twarzą w twarz z bogiem seksu, nastrój musi mi psuć ten pedant.
-Michał.- kurtuazyjnie całuje moją dłoń, a ja śmieję się.
Proponuje kawę, zasłaniając mi tym swoim ogromnym, seksownym cielskiem drogę ucieczki, a ja rozważam w duchu za i przeciw.
Nie mogę tego zrobić, bo mam dziecko, które wymaga mojej opieki, niedawno porzucił mnie mąż i powinnam teraz siedzieć w domu, czytać książki, pic gorzką herbatę i płakać.
Oczywiście, że pójdę, ponieważ nie zamierzam spędzić kolejnego wieczoru sama, Stefcia śpi u koleżanki, a naczynia w zlewie nie uciekną za dwie godziny.
-Wolę piwo. To zdecydowanie lepsze niż kawa.- cielęcy zachwyt w oczach Winiara sprawia, że jestem w niebie.
Na jednym się nie kończy, Michał okazuje się być czarującym, cudownym mężczyzną, któremu różnica dziesięciu lat między nami zdaje się nie przeszkadzać, a alkohol krążący w żyłach, sprawia że wreszcie zapominam o tym, że jestem porzuconą, wredną, starą i egoistyczną babą, której w życiu oprócz gotowania obiadków i niańczenia wnuków nic dobrego nie spotka. Po raz pierwszy od dwudziestu lat czuję się naprawdę wolna, bo nikt nie męczy mnie nieuprasowanymi koszulami, jedynkami z matmy albo niedobrym obiadem, nie ma pretensji o niepomyte garnki w zlewie ani nie wytyka mi, że jestem wyrodną matką, bo nie zezwalam na całonocne imprezowanie w towarzystwie podejrzanych typów. Do mojego mieszkania wpadamy półnadzy, bo Winiarski nie próżnował, lecz rozpoczął grę wstępną już na klatce schodowej. Sama nie wiem, skąd zebrałam w sobie wystarczająco dużo siły, aby odsunąć go na odległość ramienia.
-Michał, ja mam…- nie daje mi dokończyć, miażdżąc wargami moje i oddychając przy tym ciężko.
-Męża, narzeczonego, faceta, okres czy nieposprzątane w sypialni? O nic się nie martw, dziś jesteśmy tylko we dwoje, ta noc jest nasza jak żadna inna dotąd nie była.- pod wpływem ust smakujących jak dorodne, najlepsze maliny, takie prosto z krzaka od babci Heli, postawiam nie wspominać ani słowem o prawie byłym mężu, Stefci nocującej u koleżanki, Zenku, który pewnie go podrapie swymi pazurkami i Annie, która zawsze wszystkiego się dowie, cholera ją wie skąd i jest dobrze kurwa mać, tak jak dawno nie było.


_________
Wali się wszystko.

wtorek, 7 maja 2013

video games; jeden


W  wieku trzydziestu dziewięciu lat, mając siedemnastoletnią córkę i przystojnego, czułego, kochającego i troskliwego męża, można pomyśleć, że jest się ustatkowanym i tylko tornado zmiatające wasz cudowny, nowoczesny, pełen ciepła i miłości dom z powierzchni ziemi lub ciąża córki może zniszczyć równowagę i doprowadzić do łez.
-Ale jak to koniec?- w myślach wyzywam się od durnowatej pizdy, no bo przecież powiedział, że zakochał się i pierwszy raz od dwudziestu lat czuje się szczęśliwy, na dodatek z uśmiechem na ustach oznajmił mi, że Stefcia będzie miała rodzeństwo, bo Kaja jest w ciąży, a potem zaraz zapytał, czemu nie podałam mu obiadu i że znów w tym tygodniu są pierogi, w dodatku przez mamusię robione, bo ja nigdy nie mam czasu, żeby ugotować coś porządnego.
Oh, pewnie idealna Kaja, sekretarka w jego firmie, 70E z tlenionymi blond kudłami codziennie przyrządza jakieś pyszne obiadki, potem podaje kapcie i przynosi gazetę, a kiedy nadchodzi wieczór, staje się dziką kocicą, która w pończochach i stringach nie pozwala mu spać po nocach. W swoim żalu i rozczarowaniu mężczyzną, który na końcu bajki i tak okazuje się być świnią mówię mu to wszystko, na złość zaginając rogi perfekcyjnie wyprasowanego obrusu, co powoduje że ten pedant cmoka z niezadowoleniem.
-Baśka, kochanie, zachowujmy się jak ludzie. Jesteśmy przecież dorośli i odpowiedzialni.- nawet na mnie nie patrzy, tylko stuka coś w klawisze tej swojej najnowszej Nokii z zapałem; to chyba dobitnie podsumowuje dwadzieścia lat małżeństwa: moje starania i jego brak zainteresowania.
-Udowodniłeś jaki odpowiedzialny jesteś, zostawiając mnie samą w tym okropnie wielkim domu  z dorastającą, wymagającą ciągłej uwagi i opieki córką, która bez ojca kompletnie się załamie.-dramatyzowałam, i to bardzo. Dom nie był aż tak wielki, żebym bała się w nim sama spać, a Stefcia to bardzo samodzielna dziewczyna i nie sądzę, aby zbytnio przejęła się faktem, że życie matki posypało w ciągu jednej minuty. Wzruszy pewnie ramionami i zapyta co na obiad, lecz w przeciwieństwie do ojca nie skrzywi się na widok pierogów tylko wygrzebie kawałki, które uzna za mięso, skonsumuje, dopytując się czy na pewno ktoś nie umarł i zamknie się w swoim pokoju.
 Po minie Marka widać, że jest czymś zmieszany i napawam się tym widokiem, bo jest bardzo, bardzo rzadki. Zwykle pewny siebie, elegancki i szarmancki siedział wciśnięty w stołek, czerwony jak burak.
-Coś nie tak?- pytam rzeczowo, odpalając papierosa, a on ostentacyjnie otwiera wszystkie okna, a ja z satysfakcją stwierdzam, że nie jest tak przystojny, jakby mogło się wydawać, w burzy gęstych, ciemnych włosów widać pasma siwizny, a na czole pojawiają się zmarszczki.
Czuły też nie jest, troskliwy też nie, no bo niby czemu? Zostawia mnie samą, samiusieńką, żąda rozwodu, odchodzi do cycatej, wyrzuca na śmietnik dwadzieścia lat wspólnego życia, więc można dojść do wniosku, że jest totalnym zerem.
-Musisz się wyprowadzić.- wzrusza ramionami, chociaż ja wiem, że w środku cały dygocze, tchórz jeden. Doskonale wiem, że mogę się na to nie zgodzić, ciągać z nim po sądach, publicznie prać brudy i udawać, że walczę jak lwica o to co moje, lecz byłaby to rozpaczliwa, ostatnia próba zwrócenia jego uwagi na to, że jestem, kocham go i potrzebuję. Moje milczenie traktuje chyba jako zgodę, bo mówi, że niezwykle mu miło, iż podjęłam rozsądną decyzję o pokojowych relacjach, a potem zaraz wychodzi, bo spieszy się do pracy i dobrze by było, jakbym na kolację zrobiła kurczaka, bo dawno nie jadł.
Podczas sprzątania ponure myśli mnie nie dosięgają, więc układam książki na półkach, wycieram kurze, odkurzam, zmywam podłogi, gotuję. Odnajduję wiele plusów w rozstaniu, jak na przykład taki, że nie będę zmuszona do prasowania koszul, wizyt u mamusi, zmieniania pościeli co najmniej dwa razy w tygodniu i chodzenia na beznadziejnie nudne imprezy firmowe. Po za tym nie będę już uprawiać nudnego, mechanicznego seksu, który z przyjemności stał się cosobotnim obowiązkiem, słuchać wywodów na temat udziału Kanady w światowym PKB ani oglądać filmów akcji z fatalnym dubbingiem.
Mogę za to palić, wracać o której chcę do domu, poświęcać więcej czasu Ance, mojej przyjaciółce, zająć się zacieśnianiem więzów ze Stefcią, flirtować z kolegami z pracy i jarać się sportowcami bez koszulek.
Wieczorem, kiedy mój prawie były mąż przegląda papiery, wzdychając co chwilę i marszcząc czoło,  ja bawię się na podłodze z czarnym kotem Zenkiem, pozwalając aby podrapał mi całe przedramię.
-Zostawiłabyś to zwierzę w spokoju, cała w sierści będziesz. Zresztą, kto to widział, duża baba, podnieca się jak dziesięciolatka tym cholernym kotem.- Marek nigdy nie lubił zwierząt, a ja wydawałam mu się niesamowicie dziecinna z tą miłością do zwierząt; pod jego wzrokiem pełnym dezaprobaty odłożyłam jednak Zenka do koszyka i przykryłam różowym kocykiem.
Wtedy to właśnie do domu wpada Stefcia, rzuca torbę w kąt i rozgląda się niepewnie, jakby zaskoczył ją widok ojca przy papierach, a matki z kotem w ramionach. Na samotną przyszłość sprawię sobie siedemdziesiąt siedem kotów, bo przykro jest mieć tylko jednego, jeszcze zdziczałby ze starą panną. Przepraszam, rozwódką.
Stefania śmierdzi papierosami, lecz wciąż utrzymuje, że to ten jej Wiktor kopci jak smok, a ona, dobroduszna, dobra dziewczyna próbuje wybić mu to z głowy; jako nowoczesny, pełen zrozumienia i empatii rodzic staram się zaufać i pochwalić ją za heroiczną walkę z nieswoim nałogiem, zamiast przeszukiwać jej kieszenie płaszcza gdy pójdzie na górę.
-Umarł ktoś?- pyta, łapiąc za pilota i włączając dudniącą muzykę, przez normalnych ludzi zwaną darciem ryja, ale jestem wyrozumiałą matką, więc staram się nie zwracać na to uwagi.
-Tak, nasze małżeństwo.- mówię beznadziejnie ponurym głosem i zastanawiam się, czy powinnam dołować dziecko swoją beznadziejnie denną postawą nic mnie już dobrego w życiu nie spotka. Nie wiem, skąd we mnie tyle rozgoryczenia i żałości, ale po chwili uświadamiam sobie, że to chyba normalne, jeżeli komuś sypie się życie.
-Baśka, nie dramatyzuj. Przecież to nie koniec świata.- zdegustowana, idę przyszykować kolację, na którą jest kurczak dla Marka, sałatka dla Stefci i wino dla mnie. Nie ma to jak być desperatką popijającą na prawdopodobnie ostatniej rodzinnej kolacji.
-No, to możemy jechać.- mój prawie były mąż klasnął z zapałem w dłonie i poderwał się z krzesła, zapomniawszy nawet o odłożeniu talerza do zlewu, co w jego przypadku nigdy się nie zdarzało. Obie ze Stefcią patrzymy na niego zaskoczone, bo takiej ekspresji przez dwadzieścia lat nie widziałam.
-Dokąd?- pyta córunia ze sceptyczną miną, czym psuje mój natychmiastowy dobry humor: może to wszystko było żartem, a teraz Marek zabierze nas w jakieś miłe miejsce, gdzie wyjaśnimy sobie wszystko, a Stefania będzie tylko słodko się uśmiechać podczas naszych ociekających seksem wyznań.
-Do waszego nowego mieszkania.- rzuca pośpiesznie, poganiając nas ruchem ręki.
Chyba to nie tak miało wyglądać.
Mieszkanie jak mieszkanie, ładne, dwupokojowe, w pastelowych kolorach i z cudnymi szafeczkami dębowymi w kuchni, lecz mimo wszystko mam ochotę wrócić do naszego salonu, takiego jak cały metraż tego lokum, napić się lampki wina i posłuchać jakiejś spokojnej muzyki, lecz to już raczej niewykonalne.
-Ty parszywy skurwysynie.- warczy Stefcia, a my oboje na nią spoglądamy. Ja spod załzawionych powiek trochę z naganą, trochę z podziwem, a Marek jest zmieszany i zgorszony jednocześnie, ponieważ brak mu inteligencji do dyskusji na poziomie mojej córki prycha gniewnie i wychodzi, nie tylko z mieszkania, ale także z mojego życia na zawsze. 

_________
Za szybko stanowczo. Szkoła mnie wykańcza, matematyka mnie wykańcza, chemia mnie wykańcza, alkohol mnie wykańcza, papierosy mnie wykańczają i matka też mnie trochę wykańcza. 

czwartek, 2 maja 2013

bohaterowie

Baśka Olesińska


I'm in his favorite sundress
Watching me get undress
Take that body downtown


Michał Winiarski


Swinging in the backyard
Pull up in your fast car
Whistling my name






Wszystkie darzymy miłością Michała Winiarskiego, dlatego oto-kurwa-seksubóg. Ziel bawi się w Grocholę, z jakim skutkiem, ocenicie same.