środa, 15 maja 2013

video games; dwa


Mam wrażenie, że w redakcji wszyscy patrzą na mnie ze współczuciem pomieszanym z satysfakcją, że coś mi w życiu nie wyszło i chociaż Anka zapewnia mnie, że takie sytuacje są normalne i połowa moich kolegów i koleżanek po fachu jest po rozwodzie, to ja panikuję, doprowadzając wszystkich na skraj wytrzymałości.
-A ile z tych koleżanek zostawił mąż bo 70E jest w ciąży?- wyję w poduszkę, lecz skutecznie uspokajam się, gdy Anna grozi, że zadzwoni do mojej matki. Tej bestii nie chciałabym tu widzieć przez długi czas, bo lamentowałaby gorzej niż ja, podjęła się próby wychowania Stefci albo wytykała wszystkie błędy, jakie popełniłam. Nie omieszkałaby także przypomnieć, że ona dobrze wiedziała, co z tego Marka za typ, no to teraz mam za swoje.
Stefania natomiast konsekwentnie trzyma się zdania, że wszyscy faceci oprócz jej Wiktorka są żałośni, a ja nie chcę jej dołować, więc przytakuję tylko głową i przymykam oko na coraz dotkliwszy smród tytoniu, często przemieszany z alkoholem. Ale nie pytam, bo jestem wyrozumiałą matką, która ode tej pory ma stać się także ojcem.
Szef nie patrzy na mnie współczującym wzorkiem, może dlatego, że jest gejem, a takie rzeczy jak rozpad małżeństwa go nie wzruszają, albo zwyczajnie jest zbyt miły żeby wytykać innych palcami. Pół godziny później, wychodząc z jego gabinetu, nazywam go w myślach starym pedałem, który wcale nie jest przystojny i wcale nie pachnie najcudowniej na świecie. A to wszystko w ramach zemsty za wciśnięcie mi siłą biletu na mecz PGE Skry Bełchatów z kimś tam, zapewniając darmowe nadgodziny i nadzwyczajną rozrywkę bo Oskar jest chory.
Na hali wita mnie jakiś nieuprzejmy wąsacz rozstawiający mikrofony i te wszystkie inne przedmioty na których kompletnie się nie znam, od razu strofując mnie za piętnaście minut spóźnienia.
-O, Basia, dobrze że jesteś.- Krystian, redaktor części sportowej Radia, chwyta mnie za ramię i sadza na stołku, plącząc w miliony różnokolorowych kabli, przytyka mi mikrofon do ust, zakłada słuchawki na uszy, a ja tylko patrzę się na niego z niemym przerażeniem, bo moje siedzenie, oglądanie z uwagą meczu i zadanie kilku pytań zawodnikom po wszystkim zamienia się w coś dziwnego, czego na pewno nie chcę robić. Tym wieśniackim sposobem przez szefa geja zostałam wkręcona do komentowania meczu, o którym nic nie wiem. Wreszcie mam gorsze problemy odejście prawie byłego męża.
Kompromitacja to moje drugie imię. O ile używanie prostej terminologii i nie silenie się na jakieś wymyślne komentarze dotyczące siatkówki szef i Krystian są w stanie zrozumieć, o tyle samo nazewnictwo siatkarzy chyba doprowadziło ich do białej gorączki.
No ale czemu do cholery ten wąsacz rozstawił cały sprzęt tak, że nie było widać nazwisk na koszulkach zawodników, a ja pomimo szczerych chęci nie mogłam tego rozszyfrować?
Na boisku byli więc boski chłopczyk z cudownymi loczkami, niebieskooki bóg, sympatyczny pan z numerem dwa, najniższy i w innym ubraniu, gość z fryzurą na Biebera, prawdziwie męski i seksowny jakby się ogolił no i Karol Kłos, bo moja Stefcia była na jakiejś imprezie, na której on też dziwnym trafem się znalazł. Przynajmniej tyle.
Po tym wszystkim bałam się spojrzeć w oczy któremukolwiek z grających, lecz pchnięta przez Wachowicza, podeszłam do roześmianej grupy ogromnych mężczyzn hałasujących na pół hali. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy niebieskooki bóg odezwał się, a był to głos przesiąknięty erotyzmem i niezwykłą pasją. Mój Boże.
-Barbara Olesińska? Świetnie pani komentowała, chociaż Pawełka- tu następuje ,,przyjacielskie’’ klepnięcie w ramię, po którym delikwent dochodzi dziesięć minut do siebie- to pani skrzywdziła. On i Bieber? Teraz raczej gustuje się w One Direction.- na szczęście oni wszyscy się śmiali, a ja głupia nie miałam pojęcia co z sobą począć, bo tak wstyd było za te wszystkie bzdety, a po za tym zastanawiałam się, skąd oni o tym wiedzą. Może miałam szansę zostać mistrzem internetu jak Piotr Żyła?
Ciętej riposty nie posiadałam, zadałam więc im kilka durnowatych pytań, ciągle gapiąc się na niebieskookiego Michała, jak się dowiedziałam, który tylko uśmiechał się pogodnie.
Jakoś przetrwałam tyradę szefa, że wyrzuci mnie z roboty przy pierwszej lepszej okazji, który pojawił się dosłownie znikąd, przebrnęłam przez tłum kibiców, wyprostowałam się dumnie na chichot boskiego chłopczyka z cudownymi lokami i gdy byłam nieco pięć metrów od samochodu, z ulgą myśląc, że ten dzień wariata już się skończył, poczułam, jak coś mnie zatrzymuje. A raczej ktoś i tym kimś był sam Michał, zziajany, jakby przebiegł maraton.
-Wołałem panią.- uśmiecha się słodko, a ja nie mogę się powstrzymać i też wyginam usta.
-Żadną panią. Baśka jestem.- mruczę zażenowana i stremowana nieco bliskością Winiarskiego, gdyż czuję jego intensywne perfumy przemieszane z żelem pod prysznic, jakiego używał Marek. Przykre, że nawet stojąc twarzą w twarz z bogiem seksu, nastrój musi mi psuć ten pedant.
-Michał.- kurtuazyjnie całuje moją dłoń, a ja śmieję się.
Proponuje kawę, zasłaniając mi tym swoim ogromnym, seksownym cielskiem drogę ucieczki, a ja rozważam w duchu za i przeciw.
Nie mogę tego zrobić, bo mam dziecko, które wymaga mojej opieki, niedawno porzucił mnie mąż i powinnam teraz siedzieć w domu, czytać książki, pic gorzką herbatę i płakać.
Oczywiście, że pójdę, ponieważ nie zamierzam spędzić kolejnego wieczoru sama, Stefcia śpi u koleżanki, a naczynia w zlewie nie uciekną za dwie godziny.
-Wolę piwo. To zdecydowanie lepsze niż kawa.- cielęcy zachwyt w oczach Winiara sprawia, że jestem w niebie.
Na jednym się nie kończy, Michał okazuje się być czarującym, cudownym mężczyzną, któremu różnica dziesięciu lat między nami zdaje się nie przeszkadzać, a alkohol krążący w żyłach, sprawia że wreszcie zapominam o tym, że jestem porzuconą, wredną, starą i egoistyczną babą, której w życiu oprócz gotowania obiadków i niańczenia wnuków nic dobrego nie spotka. Po raz pierwszy od dwudziestu lat czuję się naprawdę wolna, bo nikt nie męczy mnie nieuprasowanymi koszulami, jedynkami z matmy albo niedobrym obiadem, nie ma pretensji o niepomyte garnki w zlewie ani nie wytyka mi, że jestem wyrodną matką, bo nie zezwalam na całonocne imprezowanie w towarzystwie podejrzanych typów. Do mojego mieszkania wpadamy półnadzy, bo Winiarski nie próżnował, lecz rozpoczął grę wstępną już na klatce schodowej. Sama nie wiem, skąd zebrałam w sobie wystarczająco dużo siły, aby odsunąć go na odległość ramienia.
-Michał, ja mam…- nie daje mi dokończyć, miażdżąc wargami moje i oddychając przy tym ciężko.
-Męża, narzeczonego, faceta, okres czy nieposprzątane w sypialni? O nic się nie martw, dziś jesteśmy tylko we dwoje, ta noc jest nasza jak żadna inna dotąd nie była.- pod wpływem ust smakujących jak dorodne, najlepsze maliny, takie prosto z krzaka od babci Heli, postawiam nie wspominać ani słowem o prawie byłym mężu, Stefci nocującej u koleżanki, Zenku, który pewnie go podrapie swymi pazurkami i Annie, która zawsze wszystkiego się dowie, cholera ją wie skąd i jest dobrze kurwa mać, tak jak dawno nie było.


_________
Wali się wszystko.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przeczytam jutro na trzeźwo <3 ;*

      Usuń
    2. Trochę mi zeszło z tym trzeźwieniem...
      Każda porzucona kobieta powinna dostać w pakiecie TAKIEGO Winiara.
      <3

      Usuń
  2. ojapierdolę i w ogóle Ziel jesteś mega, uwielbiam Cię i mogę nosić na rękach za to co tutaj wrzucasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak ma być <3 Więcej nie muszę mowić :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ziel, jesteś najlepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabrakło mi słów. Rewelacja. Więcej! Częściej!

    OdpowiedzUsuń
  6. To było właśnie to ,czego mi trzeba! Takiego Michała! Jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę takie ,,Nigdy w życiu!" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :D bo powstało dzień po tym jak oglądałam w TV.

      Usuń
  8. Końcówka nasunęła mi myśl o Pezecie: "Zrzucić wszystko z blatu stołu i się pieprzyć". To jest dobre, nawet bardzo, bo Winiar, bo wino, bo zażenowanie, bo Ty i chcę więcej (:

    OdpowiedzUsuń
  9. 31 yr old Office Assistant IV Rycca Goodoune, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Analyze This and Driving. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 275 GTB/4. odsylacz

    OdpowiedzUsuń