Mam wrażenie, że w redakcji wszyscy patrzą na mnie ze
współczuciem pomieszanym z satysfakcją, że coś mi w życiu nie wyszło i chociaż
Anka zapewnia mnie, że takie sytuacje są normalne i połowa moich kolegów i
koleżanek po fachu jest po rozwodzie, to ja panikuję, doprowadzając wszystkich
na skraj wytrzymałości.
-A ile z tych koleżanek zostawił mąż bo 70E jest w ciąży?-
wyję w poduszkę, lecz skutecznie uspokajam się, gdy Anna grozi, że zadzwoni do
mojej matki. Tej bestii nie chciałabym tu widzieć przez długi czas, bo
lamentowałaby gorzej niż ja, podjęła się próby wychowania Stefci albo wytykała
wszystkie błędy, jakie popełniłam. Nie omieszkałaby także przypomnieć, że ona
dobrze wiedziała, co z tego Marka za typ, no to teraz mam za swoje.
Stefania natomiast konsekwentnie trzyma się zdania, że
wszyscy faceci oprócz jej Wiktorka są żałośni, a ja nie chcę jej dołować, więc
przytakuję tylko głową i przymykam oko na coraz dotkliwszy smród tytoniu,
często przemieszany z alkoholem. Ale nie pytam, bo jestem wyrozumiałą matką,
która ode tej pory ma stać się także ojcem.
Szef nie patrzy na mnie współczującym wzorkiem, może
dlatego, że jest gejem, a takie rzeczy jak rozpad małżeństwa go nie wzruszają,
albo zwyczajnie jest zbyt miły żeby wytykać innych palcami. Pół godziny
później, wychodząc z jego gabinetu, nazywam go w myślach starym pedałem, który
wcale nie jest przystojny i wcale nie pachnie najcudowniej na świecie. A to
wszystko w ramach zemsty za wciśnięcie mi siłą biletu na mecz PGE Skry
Bełchatów z kimś tam, zapewniając darmowe nadgodziny i nadzwyczajną rozrywkę bo
Oskar jest chory.
Na hali wita mnie jakiś nieuprzejmy wąsacz rozstawiający
mikrofony i te wszystkie inne przedmioty na których kompletnie się nie znam, od
razu strofując mnie za piętnaście minut spóźnienia.
-O, Basia, dobrze że jesteś.- Krystian, redaktor części
sportowej Radia, chwyta mnie za ramię i sadza na stołku, plącząc w miliony
różnokolorowych kabli, przytyka mi mikrofon do ust, zakłada słuchawki na uszy,
a ja tylko patrzę się na niego z niemym przerażeniem, bo moje siedzenie,
oglądanie z uwagą meczu i zadanie kilku pytań zawodnikom po wszystkim zamienia
się w coś dziwnego, czego na pewno nie chcę robić. Tym wieśniackim sposobem
przez szefa geja zostałam wkręcona do komentowania meczu, o którym nic nie
wiem. Wreszcie mam gorsze problemy odejście prawie byłego męża.
Kompromitacja to moje drugie imię. O ile używanie prostej
terminologii i nie silenie się na jakieś wymyślne komentarze dotyczące
siatkówki szef i Krystian są w stanie zrozumieć, o tyle samo nazewnictwo
siatkarzy chyba doprowadziło ich do białej gorączki.
No ale czemu do cholery ten wąsacz rozstawił cały sprzęt
tak, że nie było widać nazwisk na koszulkach zawodników, a ja pomimo szczerych
chęci nie mogłam tego rozszyfrować?
Na boisku byli więc boski chłopczyk z cudownymi loczkami,
niebieskooki bóg, sympatyczny pan z numerem dwa, najniższy i w innym ubraniu,
gość z fryzurą na Biebera, prawdziwie męski i seksowny jakby się ogolił no i
Karol Kłos, bo moja Stefcia była na jakiejś imprezie, na której on też dziwnym
trafem się znalazł. Przynajmniej tyle.
Po tym wszystkim bałam się spojrzeć w oczy któremukolwiek z
grających, lecz pchnięta przez Wachowicza, podeszłam do roześmianej grupy
ogromnych mężczyzn hałasujących na pół hali. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy
niebieskooki bóg odezwał się, a był to głos przesiąknięty erotyzmem i niezwykłą
pasją. Mój Boże.
-Barbara Olesińska? Świetnie pani komentowała, chociaż
Pawełka- tu następuje ,,przyjacielskie’’ klepnięcie w ramię, po którym
delikwent dochodzi dziesięć minut do siebie- to pani skrzywdziła. On i Bieber?
Teraz raczej gustuje się w One Direction.- na szczęście oni wszyscy się śmiali,
a ja głupia nie miałam pojęcia co z sobą począć, bo tak wstyd było za te
wszystkie bzdety, a po za tym zastanawiałam się, skąd oni o tym wiedzą. Może
miałam szansę zostać mistrzem internetu jak Piotr Żyła?
Ciętej riposty nie posiadałam, zadałam więc im kilka
durnowatych pytań, ciągle gapiąc się na niebieskookiego Michała, jak się
dowiedziałam, który tylko uśmiechał się pogodnie.
Jakoś przetrwałam tyradę szefa, że wyrzuci mnie z roboty
przy pierwszej lepszej okazji, który pojawił się dosłownie znikąd, przebrnęłam
przez tłum kibiców, wyprostowałam się dumnie na chichot boskiego chłopczyka z
cudownymi lokami i gdy byłam nieco pięć metrów od samochodu, z ulgą myśląc, że
ten dzień wariata już się skończył, poczułam, jak coś mnie zatrzymuje. A raczej
ktoś i tym kimś był sam Michał, zziajany, jakby przebiegł maraton.
-Wołałem panią.- uśmiecha się słodko, a ja nie mogę się
powstrzymać i też wyginam usta.
-Żadną panią. Baśka jestem.- mruczę zażenowana i stremowana
nieco bliskością Winiarskiego, gdyż czuję jego intensywne perfumy przemieszane
z żelem pod prysznic, jakiego używał Marek. Przykre, że nawet stojąc twarzą w
twarz z bogiem seksu, nastrój musi mi psuć ten pedant.
-Michał.- kurtuazyjnie całuje moją dłoń, a ja śmieję się.
Proponuje kawę, zasłaniając mi tym swoim ogromnym, seksownym
cielskiem drogę ucieczki, a ja rozważam w duchu za i przeciw.
Nie mogę tego zrobić, bo mam dziecko, które wymaga mojej
opieki, niedawno porzucił mnie mąż i powinnam teraz siedzieć w domu, czytać
książki, pic gorzką herbatę i płakać.
Oczywiście, że pójdę, ponieważ nie zamierzam spędzić
kolejnego wieczoru sama, Stefcia śpi u koleżanki, a naczynia w zlewie nie
uciekną za dwie godziny.
-Wolę piwo. To zdecydowanie lepsze niż kawa.- cielęcy
zachwyt w oczach Winiara sprawia, że jestem w niebie.
Na jednym się nie kończy, Michał okazuje się być czarującym,
cudownym mężczyzną, któremu różnica dziesięciu lat między nami zdaje się nie
przeszkadzać, a alkohol krążący w żyłach, sprawia że wreszcie zapominam o tym,
że jestem porzuconą, wredną, starą i egoistyczną babą, której w życiu oprócz
gotowania obiadków i niańczenia wnuków nic dobrego nie spotka. Po raz pierwszy
od dwudziestu lat czuję się naprawdę wolna, bo nikt nie męczy mnie nieuprasowanymi
koszulami, jedynkami z matmy albo niedobrym obiadem, nie ma pretensji o
niepomyte garnki w zlewie ani nie wytyka mi, że jestem wyrodną matką, bo nie
zezwalam na całonocne imprezowanie w towarzystwie podejrzanych typów. Do mojego
mieszkania wpadamy półnadzy, bo Winiarski nie próżnował, lecz rozpoczął grę
wstępną już na klatce schodowej. Sama nie wiem, skąd zebrałam w sobie
wystarczająco dużo siły, aby odsunąć go na odległość ramienia.
-Michał, ja mam…- nie daje mi dokończyć, miażdżąc wargami
moje i oddychając przy tym ciężko.
-Męża, narzeczonego, faceta, okres czy nieposprzątane w
sypialni? O nic się nie martw, dziś jesteśmy tylko we dwoje, ta noc jest nasza
jak żadna inna dotąd nie była.- pod wpływem ust smakujących jak dorodne,
najlepsze maliny, takie prosto z krzaka od babci Heli, postawiam nie wspominać
ani słowem o prawie byłym mężu, Stefci nocującej u koleżanki, Zenku, który
pewnie go podrapie swymi pazurkami i Annie, która zawsze wszystkiego się dowie,
cholera ją wie skąd i jest dobrze kurwa mać, tak jak dawno nie było.
_________
Wali się wszystko.
KLEPIĘ URODZINOWEGO!
OdpowiedzUsuńPrzeczytam jutro na trzeźwo <3 ;*
UsuńTrochę mi zeszło z tym trzeźwieniem...
UsuńKażda porzucona kobieta powinna dostać w pakiecie TAKIEGO Winiara.
<3
ojapierdolę i w ogóle Ziel jesteś mega, uwielbiam Cię i mogę nosić na rękach za to co tutaj wrzucasz.
OdpowiedzUsuńkocham cię za to *.*
OdpowiedzUsuńI tak ma być <3 Więcej nie muszę mowić :P
OdpowiedzUsuńGenialne :-)
OdpowiedzUsuńziel, jesteś najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńZabrakło mi słów. Rewelacja. Więcej! Częściej!
OdpowiedzUsuńTo było właśnie to ,czego mi trzeba! Takiego Michała! Jeszcze!
OdpowiedzUsuńTrochę takie ,,Nigdy w życiu!" ;)
OdpowiedzUsuń♥
haha :D bo powstało dzień po tym jak oglądałam w TV.
UsuńKońcówka nasunęła mi myśl o Pezecie: "Zrzucić wszystko z blatu stołu i się pieprzyć". To jest dobre, nawet bardzo, bo Winiar, bo wino, bo zażenowanie, bo Ty i chcę więcej (:
OdpowiedzUsuń31 yr old Office Assistant IV Rycca Goodoune, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Analyze This and Driving. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 275 GTB/4. odsylacz
OdpowiedzUsuń